piątek, 17 lutego 2017

Nie da się? No to patrz!


Miałam w szkole podstawowej nauczycielkę języka polskiego, według której wszystko generalnie było ze mną nie tak. Nie odpowiednio ubrana, nie ten ton głosu, bez umiejętności pisania, czytająca niewłaściwe lektury, bez szans na dostanie się do popularnego wówczas liceum, gdzie jak się potem okazało- dostałam się bez problemu... no wszystko źle po prostu. Próbowała nawet w swoim czasie, na szczęście nieskutecznie, do koncepcji związanej ze mną ogólnej beznadziei przekonać moich Rodziców. Ci jednak na szczęście zawsze murem stali po mojej stronie.
Tym łatwiej było mi, wraz z wyczekanym końcem edukacji w szkole podstawowej puścić tę historię w niepamięć na dobrych kilka lat.
Do czasu. Dawną nauczycielkę ponownie spotkałam na sali sądowej. Wydział spraw karnych. Ona na ławie oskarżonych. Ja praktykant, w roli słuchacza prowadzonych przez Sędziego- opiekuna praktyki- spraw.  Czy miałam satysfakcję? Nie, choć uczciwie muszę przyznać, że wówczas, w swojej młodzieńczej głupocie przez chwilę wydawało mi się, że będę ją miała. Wchodząc na salę sądową wiedziałam jaka sprawa jest na wokandzie…
To była dla mnie duża lekcja. Pod wieloma względami. Nie czas i miejsce na szczegóły i wnioski. No może jeden wniosek, który wydaje mi się dość istotny i jest powodem, dla którego w ogóle opisuję tu ową historię:                              zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie chciał podważyć Twoje poczucie wartości, zdolności czy predyspozycje lub szanse na osiągnięcie założonych celów. Kogoś, kto będzie chciał się poczuć lepszy umniejszając Twoją wartość.
Tylko czasami, tak jak było w moim wypadku, dane jest nam zrozumieć co kryje się za takim nękaniem. Zupełnie niechcący stajemy się ofiarą frustracji, kompleksów, czy braku poczucia wartości innej osoby. Czasami to na nas odreagowują dramaty jakich są ofiarą, sprawcą lub aktywnym uczestnikiem.  To mogłam być ja, to mógł być ktokolwiek inny.
Starając się znaleźć jakieś plusy w tej sytuacji, mogę dziś powiedzieć: przynajmniej była czytelna. Mniejsza o pobudki. Wiadomo było, że intencje wobec mnie nie są pozytywne i należało się po prostu uzbroić w cierpliwość, lub mówiąc wprost: olać.
Gorzej, jeśli kogoś, kto totalnie nie wierzy w Twoje możliwości, lub podcina Ci skrzydła kiedy myślisz o realizacji swoich planów i marzeń masz tuż obok siebie, wśród najbliższych. Czasem z troski, własnych lęków, kompleksów, braku wiary w swoje lub Twoje możliwości, a może czasem po prostu z zazdrości spokojnie podpowiada: „daj sobie z tym spokój”, „po co Ci to”, „chcę żebyś uniknął rozczarowań”, „to niemożliwe”, „to nie dla ciebie”, „nie dasz rady”. Bez złości. Siła spokoju i perswazji. Kropla, która drąży skałę. Toksyczna sytuacja, którą, aby być w stanie się na nią uodpornić- trzeba najpierw umieć zdiagnozować. Delikatna materia, trudne zadanie. Na szczęście nie niemożliwe.
Wyobraź sobie, że jesteś niewidomy i dzielisz się z najbliższymi marzeniem o prowadzeniu motocykla. Wiatr we włosach, te sprawy. Jak myślisz, jaka byłaby reakcja? Co byś usłyszał? A potem obejrzyj jedną z moich ulubionych reklam ever.


Życie jest absolutnie za krótkie aby dać sobie wmówić, że Twoje marzenia nie warte są prób ich realizacji! Im więcej pozytywnie wspierających Cię ludzi dookoła, tym większą masz siłę by stawić czoła wyzwaniom. Otaczaj się takimi ludźmi i w miarę możliwości unikaj tych toksycznych.
Nie pozwól na to, aby ktokolwiek był w stanie podważyć Twoje poczucie własnej wartości. Jego pobudki na koniec dnia są całkowicie nieistotne. To Ty jesteś ważny.
Jest ktoś obok Ciebie, kto mówi: „nie rób tego, na pewno ci się nie uda”?
 Uśmiechnij się i odpowiedz: -Nie da się? No to patrz!

niedziela, 29 stycznia 2017

Why wait?


To był zwyczajny dzień. Za oknem szaro i nadal jeszcze dość chłodno. Sara miała tylko gorszy niż zwykle nastrój. Wczorajsza awantura z Przemkiem nadal wisiała w powietrzu, pomimo, że wyszedł już dobrą godzinę temu. Rzadko się zdarza, aby kładli się spać nie zawieszając wcześniej broni. Tym razem nie dość, że tak właśnie się stało, to jeszcze po prostu wyszedł do pracy bez słowa. W dodatku na dwa dni, bo przecież ma ten wyjazd, z którego wraca dopiero jutro. Słyszała jak wstaje, choć udawała, że nadal śpi. Brał prysznic, naprędce pakował walizkę. Nic. Cisza. W końcu po prostu zabrał się, robiąc niepotrzebnie dużo hałasu przy okazji przekręcania klucza w zamku.

Wróciła myślami do wczorajszego wieczoru. W pamięci miała wyraz jego twarzy: mieszankę złości, smutku i zranienia, kiedy mówił: -„tym razem przeholowałaś”.

Zerknęła na zegarek i dalej robiła nieśpieszny makijaż. Miała jeszcze sporo czasu. Wykrzywiła usta patrząc w lustro „tym razem przeholowałaś!” Powtórzyła z niesmakiem wczoraj usłyszane słowa do własnego odbicia. „Oh, doprawdy? Ja? A kto do cholery już drugi raz odwołuje nasze wakacyjne plany? Pokręcony pracoholik. Robota ważniejsza niż wszystko inne na świecie.” Ok, może powiedziała o kilka słów za dużo, ale to on powinien wyciągnąć rękę. To on przegina! A jeszcze w dodatku ta cisza teraz. Beznadziejne.

W samochodzie myśli się najlepiej. Szczególnie kiedy trafisz na ulubiony kawałek w radio. W dodatku zaczyna w końcu wychodzić słońce. –„Ok. może ja też nie zachowałam się najlepiej. Piękny dzień i szkoda tracić go na takie ceregiele. Zadzwonić? Pewnie Przemek, znając go,  myśli w tej chwili dokładnie o tym samym. Ciekawe, czy trafił na tę samą muzę w radio. Gdyby tak, prawdopodobnie już byśmy rozmawiali”-myśli. „Tak, na pewno jest jeszcze w aucie, pewnie ma przed sobą najmarniej godzinę drogi”.

„No w końcu!”- z zamyślenia wyrywa ją dźwięk telefonu i nawet nie patrząc w ekran telefonu, pojednawczym tonem mówi: „Haloo?”

...i nagle świat się zatrzymał...
NIEEE! Nie prawda! Nie teraz, pani się pomyliła proszę pani, na pewno nie chodzi o tego Przemka! Nie to… przepaść…


Nie wiesz. Po prostu nie wiesz ile czas masz dane.

Ile mają go Twoi najbliżsi.


Mówią: „żyj jak by nie było jutra” Wiesz jak byś odpowiedział na pytanie „co byś zrobił gdyby okazało się, że masz przed sobą trzy miesiące życia?” Być może tak, ale co jeśli masz przed sobą jeszcze wiele lat i bliskich, którym chcesz zapewnić szczęście i dobrobyt? Rzucić pracę i rozpocząć podróże z hasłem „carpe diem” na ustach? Jaka jest zatem recepta?


Nie sądzę, aby istniał idealny przepis. Chodzi o to, aby mieć uważność dla małych spraw, przyjemności czy gestów o których często myślimy: zrobię to później. Może się zdarzyć, że tego „później” po prostu nie będzie. Możesz nie zdążyć przytulić, powiedzieć: Kocham!, przeprosić, zrealizować marzenia swojego życia, skorzystać z tych fantastycznych oszczędności. Możesz po prostu nie zdążyć i warto o tym pamiętać...


Nad łóżkiem w wymarzonym domu na mazurach, który tak naprawdę nie był nam aż tak znowu potrzebny, „bo przecież na weekend czy urlop można pojechać do hotelu, a domki budować sobie na starość”, mam napis: why wait? Nie znalazł się tam przypadkiem. Tak właśnie staram się myśleć i postępować. Nie ma na co czekać z marzeniami, realizacją planów, czułością czy wybaczeniem. Nie wiadomo, ile mamy czasu na to, co  naprawdę najważniejsze.
 
 
 


Nie wiem co jest dla Ciebie ważne, ani na jakim etapie życia jesteś. Może snujesz fantastyczne plany dotyczące rodziny czy kariery zawodowej, a może dźwigasz na barkach niepotrzebny życiowy bagaż, z którym nie do końca wiesz co zrobić .  Jedyne, do czego chcę Cię zachęcić, to zadania sobie pytania: czy warto czekać? Czy gdyby jutra miało nie być, chciałbym to zrobić dzisiaj?

 
 
 
Jacku. Nie wiem czy kiedykolwiek przeczytasz ten tekst. Gdyby jednak tak właśnie się stało… Nigdy nie miałam przyjemności poznać osobiście Karoliny...
Znałam Ją jednak od początku naszej znajomości z Twoich opowieści. Pomimo, że przez te kilkanaście lat spotykaliśmy się zawodowo, dobrze wiedziałam gdzie Twoja Córcia uczyła się angielskiego, do jakich szkół chodziła. Nigdy nie miałam wątpliwości jak bardzo byłeś z Niej dumny, jak ważni byliście dla siebie nawzajem. Pomimo mnóstwa czasu i serca wkładanego w współtworzenie swojej firmy nie czekałeś z miłością do Niej, z okazywaniem dumy, z cieszenia się tym, jaka jest. Wiem, że nie ma słów, które mogą oddać skalę tej tragedii, ani takich, które będą w stanie choć trochę zmniejszyć Twoje cierpienie. Jedyne co chcę powiedzieć: wiem, że nie czekaliście i najlepiej jak to było możliwe wykorzystaliście SWÓJ CZAS RAZEM.
To bardzo niesprawiedliwe, że okazał się być tak krótki…