To był
zwyczajny dzień. Za oknem szaro i nadal jeszcze dość chłodno. Sara miała tylko
gorszy niż zwykle nastrój. Wczorajsza awantura z Przemkiem nadal wisiała w
powietrzu, pomimo, że wyszedł już dobrą godzinę temu. Rzadko się zdarza, aby
kładli się spać nie zawieszając wcześniej broni. Tym razem nie dość, że tak
właśnie się stało, to jeszcze po prostu wyszedł do pracy bez słowa. W dodatku na
dwa dni, bo przecież ma ten wyjazd, z którego wraca dopiero jutro. Słyszała jak
wstaje, choć udawała, że nadal śpi. Brał prysznic, naprędce pakował walizkę.
Nic. Cisza. W końcu po prostu zabrał się, robiąc niepotrzebnie dużo hałasu przy
okazji przekręcania klucza w zamku.
Wróciła
myślami do wczorajszego wieczoru. W pamięci miała wyraz jego twarzy: mieszankę
złości, smutku i zranienia, kiedy mówił: -„tym razem przeholowałaś”.
Zerknęła na
zegarek i dalej robiła nieśpieszny makijaż. Miała jeszcze sporo czasu.
Wykrzywiła usta patrząc w lustro „tym razem przeholowałaś!” Powtórzyła z niesmakiem
wczoraj usłyszane słowa do własnego odbicia. „Oh, doprawdy? Ja? A kto do
cholery już drugi raz odwołuje nasze wakacyjne plany? Pokręcony pracoholik.
Robota ważniejsza niż wszystko inne na świecie.” Ok, może powiedziała o kilka
słów za dużo, ale to on powinien wyciągnąć rękę. To on przegina! A jeszcze w
dodatku ta cisza teraz. Beznadziejne.
W samochodzie
myśli się najlepiej. Szczególnie kiedy trafisz na ulubiony kawałek w radio. W
dodatku zaczyna w końcu wychodzić słońce. –„Ok. może ja też nie zachowałam się
najlepiej. Piękny dzień i szkoda tracić go na takie ceregiele. Zadzwonić?
Pewnie Przemek, znając go, myśli w tej
chwili dokładnie o tym samym. Ciekawe, czy trafił na tę samą muzę w radio. Gdyby
tak, prawdopodobnie już byśmy rozmawiali”-myśli. „Tak, na pewno jest jeszcze w
aucie, pewnie ma przed sobą najmarniej godzinę drogi”.
„No w końcu!”-
z zamyślenia wyrywa ją dźwięk telefonu i nawet nie patrząc w ekran telefonu,
pojednawczym tonem mówi: „Haloo?”
...i nagle świat
się zatrzymał...
NIEEE! Nie prawda! Nie teraz, pani się pomyliła proszę pani, na
pewno nie chodzi o tego Przemka! Nie to… przepaść…
Nie wiesz. Po prostu nie wiesz ile czas masz dane.
Ile mają go Twoi najbliżsi.
Mówią: „żyj
jak by nie było jutra” Wiesz jak byś odpowiedział na pytanie „co byś zrobił
gdyby okazało się, że masz przed sobą trzy miesiące życia?” Być może tak, ale
co jeśli masz przed sobą jeszcze wiele lat i bliskich, którym chcesz zapewnić
szczęście i dobrobyt? Rzucić pracę i rozpocząć podróże z hasłem „carpe diem” na
ustach? Jaka jest zatem recepta?
Nie sądzę, aby istniał idealny przepis.
Chodzi o to, aby mieć uważność dla małych spraw, przyjemności czy gestów
o których często myślimy: zrobię to później. Może się zdarzyć, że tego
„później” po prostu nie będzie. Możesz nie zdążyć przytulić, powiedzieć: Kocham!,
przeprosić, zrealizować marzenia swojego życia, skorzystać z tych
fantastycznych oszczędności. Możesz po prostu nie zdążyć i warto o tym pamiętać...
Nad łóżkiem w
wymarzonym domu na mazurach, który tak naprawdę nie był nam aż tak znowu
potrzebny, „bo przecież na weekend czy urlop można pojechać do hotelu, a domki
budować sobie na starość”, mam napis: why wait? Nie znalazł się tam przypadkiem. Tak
właśnie staram się myśleć i postępować. Nie ma na co czekać z marzeniami,
realizacją planów, czułością czy wybaczeniem. Nie wiadomo, ile mamy czasu na
to, co naprawdę najważniejsze.
Nie wiem co
jest dla Ciebie ważne, ani na jakim etapie życia jesteś. Może
snujesz fantastyczne plany dotyczące rodziny czy kariery zawodowej, a może dźwigasz na barkach niepotrzebny życiowy bagaż, z którym nie do końca wiesz co zrobić . Jedyne, do
czego chcę Cię zachęcić, to zadania sobie pytania: czy warto czekać? Czy gdyby
jutra miało nie być, chciałbym to zrobić dzisiaj?
Jacku. Nie
wiem czy kiedykolwiek przeczytasz ten tekst. Gdyby jednak tak właśnie się
stało… Nigdy nie miałam przyjemności poznać osobiście Karoliny...
Znałam Ją
jednak od początku naszej znajomości z Twoich opowieści. Pomimo, że przez te kilkanaście lat
spotykaliśmy się zawodowo, dobrze wiedziałam gdzie Twoja Córcia uczyła się
angielskiego, do jakich szkół chodziła. Nigdy nie miałam wątpliwości jak bardzo
byłeś z Niej dumny, jak ważni byliście dla siebie nawzajem. Pomimo mnóstwa
czasu i serca wkładanego w współtworzenie swojej firmy nie czekałeś z miłością
do Niej, z okazywaniem dumy, z cieszenia się tym, jaka jest. Wiem, że nie ma
słów, które mogą oddać skalę tej tragedii, ani takich, które będą w stanie choć
trochę zmniejszyć Twoje cierpienie. Jedyne co chcę powiedzieć: wiem, że nie
czekaliście i najlepiej jak to było możliwe wykorzystaliście SWÓJ CZAS RAZEM.
To bardzo niesprawiedliwe, że okazał się być tak krótki…