Miałam w szkole
podstawowej nauczycielkę języka polskiego, według której wszystko generalnie
było ze mną nie tak. Nie odpowiednio ubrana, nie ten ton głosu, bez
umiejętności pisania, czytająca niewłaściwe lektury, bez szans na dostanie się
do popularnego wówczas liceum, gdzie jak się potem okazało- dostałam się
bez problemu... no wszystko źle po prostu. Próbowała nawet w swoim czasie, na
szczęście nieskutecznie, do koncepcji związanej ze mną ogólnej beznadziei przekonać moich Rodziców. Ci jednak na szczęście zawsze murem stali po mojej stronie.
Tym łatwiej było mi, wraz z wyczekanym końcem edukacji w szkole podstawowej puścić tę historię w niepamięć na dobrych kilka lat.
Do czasu. Dawną
nauczycielkę ponownie spotkałam na sali sądowej. Wydział spraw karnych. Ona na
ławie oskarżonych. Ja praktykant, w roli słuchacza prowadzonych przez Sędziego-
opiekuna praktyki- spraw. Czy miałam
satysfakcję? Nie, choć uczciwie muszę przyznać, że wówczas, w swojej
młodzieńczej głupocie przez chwilę wydawało mi się, że będę ją miała. Wchodząc
na salę sądową wiedziałam jaka sprawa jest na wokandzie…
To była dla mnie
duża lekcja. Pod wieloma względami. Nie czas i miejsce na szczegóły i wnioski.
No może jeden wniosek, który wydaje mi się dość istotny i jest powodem, dla
którego w ogóle opisuję tu ową historię: zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie
chciał podważyć Twoje poczucie wartości, zdolności czy predyspozycje lub szanse
na osiągnięcie założonych celów. Kogoś, kto będzie chciał się poczuć lepszy
umniejszając Twoją wartość.
Tylko czasami, tak jak było w moim wypadku, dane
jest nam zrozumieć co kryje się za takim nękaniem. Zupełnie niechcący stajemy
się ofiarą frustracji, kompleksów, czy braku poczucia wartości innej osoby.
Czasami to na nas odreagowują dramaty jakich są ofiarą, sprawcą lub aktywnym
uczestnikiem. To mogłam być ja, to mógł
być ktokolwiek inny.
Starając się
znaleźć jakieś plusy w tej sytuacji, mogę dziś powiedzieć: przynajmniej była
czytelna. Mniejsza o pobudki. Wiadomo było, że intencje wobec mnie nie są
pozytywne i należało się po prostu uzbroić w cierpliwość, lub mówiąc wprost:
olać.
Gorzej, jeśli
kogoś, kto totalnie nie wierzy w Twoje możliwości, lub podcina Ci skrzydła kiedy
myślisz o realizacji swoich planów i marzeń masz tuż obok siebie, wśród
najbliższych. Czasem z troski, własnych lęków, kompleksów, braku wiary w swoje
lub Twoje możliwości, a może czasem po prostu z zazdrości spokojnie podpowiada:
„daj sobie z tym spokój”, „po co Ci to”, „chcę żebyś uniknął rozczarowań”, „to
niemożliwe”, „to nie dla ciebie”, „nie dasz rady”. Bez złości. Siła spokoju i
perswazji. Kropla, która drąży skałę. Toksyczna sytuacja, którą, aby być w
stanie się na nią uodpornić- trzeba najpierw umieć zdiagnozować. Delikatna
materia, trudne zadanie. Na szczęście nie niemożliwe.
Wyobraź sobie, że
jesteś niewidomy i dzielisz się z najbliższymi marzeniem o prowadzeniu
motocykla. Wiatr we włosach, te sprawy. Jak myślisz, jaka byłaby reakcja? Co
byś usłyszał? A potem obejrzyj jedną z moich ulubionych reklam ever.
Życie jest
absolutnie za krótkie aby dać sobie wmówić, że Twoje marzenia nie warte są prób
ich realizacji! Im więcej pozytywnie wspierających Cię ludzi dookoła, tym
większą masz siłę by stawić czoła wyzwaniom. Otaczaj się takimi ludźmi i w
miarę możliwości unikaj tych toksycznych.
Nie pozwól na to,
aby ktokolwiek był w stanie podważyć Twoje poczucie własnej wartości. Jego
pobudki na koniec dnia są całkowicie nieistotne. To Ty jesteś ważny. Jest ktoś obok Ciebie, kto mówi: „nie rób tego, na pewno ci się nie uda”?
Uśmiechnij się i odpowiedz: -Nie da się? No to patrz!