czwartek, 21 marca 2013

O komunikacji- najtrudniejszej ze sztuk cz. III... czyli: trudne TY, trudne JA


Po krótkiej wiosennej zmyłce, swoje rządy na powrót przejęła zima i nie planuje wyraźnie ani trochę odpuścić…
Tym bardziej, przekorne myśli krążą wokół wiosny. Takie na przykład bezcenne pół godziny wykradzione tylko dla siebie w słoneczne, sobotnie popołudnie. Zatrzymuję samochód nieopodal parku, przechodzę kawałek łapczywie wdychając przesycone wiosną powietrze, po czym wyciągam z torby książkę i zatapiam się w lekturze. Niewiele jest w stanie wyrwać mnie teraz ze stanu błogości… no chyba, że na ławce tuż obok rozsiądzie się parka w dalekich od mojego nastrojach, aby kontynuować rozpoczętą już ewidentnie wcześniej dyskusję:
-Ty zawsze stawiasz własne plany na pierwszym miejscu! Myślisz tylko o sobie! Zawsze kiedy wyjeżdżasz, ja zajmuję się całym domem,  psa wyprowadzam, sprzątam, rachunki płacę a ty nawet nie zadzwonisz żeby sprawdzić jak sobie radzę! Umawiamy się tutaj o 14-tej a ja czekam jak głupia pół godziny. Planowaliśmy wyjechać na ten weekend i spędzić miło czas, a Ty decydujesz, że wolisz imprezę z kumplami?!- krzyczy ona.
-A Ty jak zwykle masz pretensje. O wszystko! Tego, jak się staram to już nigdy nie widzisz! Jaki to niby miły czas, skoro bez przerwy tylko narzekasz? -zasyczał on.


Któż z nas nie był świadkiem tego rodzaju kłótni? Co więcej: któż z nas choć raz sam nie był bohaterem podobnej?
Innymi słowy: witaj w drugiej komnacie skutecznej komunikacji, którą jest UMIEJĘTNOŚĆ PODDAWANIA INNYCH KRYTYCE.
W przeciwieństwie do otrzymywania pochwał, w naturalny sposób nie znosimy być krytykowani. Chwaleni -owszem chętnie, krytykowani- nigdy. Stąd dość oczywistą reakcją jest obrona. Jak dobrze wiemy, dla niektórych najlepszą formą obrony jest atak. Trudno uznać to za dobre podłoże do porozumienia i wyciągania wniosków...
Rodzi się zatem pytanie: JAK krytykować aby nasz rozmówca nie zamknął się w swoim pancerzyku pozostając głuchym na nasze- słuszne i zasadne przecież argumenty?
Krytyka, nie jest prawdę mówiąc moim ulubionym słowem na tę okoliczność, jest bowiem płaska i bardzo jednowymiarowa. W żaden sposób nie zachęca do zmiany zachowań. Motywująca do zmiany informacja zwrotna- brzmi niestety zdecydowanie dłużej, bardziej skomplikowanie, choć z drugiej strony bardziej oddaje istotę rzeczy, którą mam na myśli. Nie o nazewnictwo jednak chodzi, a raczej o wspomniane już kiedyś przeze mnie prawo Newtona. Pamiętasz? Każda akcja rodzi reakcję. W dużej mierze to właśnie od akcji, którą podejmiemy zależy reakcja naszego rozmówcy. Aby doczekać się czegoś więcej niż atak lub milcząca ignoracja, musimy wzbić się na wyższy nieco poziom umiejętności.

Wracając zatem do naszej pary z ławeczki w parku: zachowanie chłopaka wywołało w jego dziewczynie określoną reakcję. Czy słusznie wyrzuciła z siebie wszystkie żale w tak dosadny i bezpośredni sposób? No cóż, jak to w życiu bywa-to zależy. W głównej mierze od tego, jaki cel chciała osiągnąć :)
Każdy z nas ma chyba od czasu do czasu palącą wręcz potrzebę, aby po prostu kogoś zdrowo opieprzyć (żeby nie użyć innego słowa na "o") kiedy w końcu już nam się odpowiednio mocno uleje. Mi się to w każdym razie zdarza



Jeśli taki był cel nieświadomej bohaterki mojej opowieści, myślę, że się udało. Moim zdaniem mogła nawet pojechać bardziej dosadnie- zapewne należało się łajzie ;) Gorzej, jeśli na celu miała zmianę zachowania... uuu, wówczas już nie za bardzo. Problem w tym, że eskalacja jej złości na zaistniały stan rzeczy, paradoksalnie zamiast uświadomić ukochanemu niewłaściwość zachowania, skłonić do przemyśleń i w konsekwencji: zmiany, spowodowała jego reakcję w postaci obrony poprzez atak. Nie muszę chyba mówić, że ona nie pozostała mu dłużna… i tak dalej.
Co zatem robić? Co to za odwrotność sytuacji, o której pisałam na końcu ostatniego postu? 
Poza wspomnianą już przeze mnie oczywistością: lubię pochwały nie znoszę krytyki, jest jeszcze co najmniej jeden- bardzo drobny, a jednak istotny- szczegół, z którym postępujemy w tej sytuacji na odwrót. Pamiętasz schemat, o którym pisałam w przypadku pochwał? „Fakt, że TY zrobiłeś TO (konkretnie) w taki to a taki sposób, SPOWODOWAŁ, że JA... 
Otóż jak bardzo głupio to nie zabrzmi- tajemnicą jest ODWROTNA SKŁADNIA.
Zapomnij o TY na początku zdania. Tym razem zacznij od JA. Przedstaw sytuację, powiedz co w związku z nią czujesz i jakie są tego konsekwencje.
Jest szansa (choć powiedzmy sobie jasno: nigdy gwarancji), że gdyby nasza bohaterka sformułowała swoją wypowiedź nieco inaczej, inna byłaby też reakcja jej ukochanego:
-Bardzo zależało mi na tym wyjeździe. Uzgodniliśmy jego datę przed miesiącem i naprawdę cieszyłam się na myśl o nim. To, ze zmieniasz zdanie w ostatniej chwili powoduje, że nie tylko tracimy wpłaconą już zaliczkę, ale przede wszystkim, że jest mi zwyczajnie przykro.
Warto zwracać też uwagę na zamianę komunikatu negatywnego w pozytywny. Co to znaczy? Na przykład zamiast: „nie spóźniaj się” powiedź: „zależy mi na tym, abyś był punktualnie”.
Przydaje się też unikanie słów „nigdy” i „zawsze” jeśli dotąd nie zwróciłeś na to uwagi ;)
Wszystko brzmi gładko nieprawdaż? Czy zatem trudna to sztuka? BARDZO trudna, a w dodatku nie zawsze zwieńczona sukcesem. Pokusa, aby po prostu gwałtownie wyrzucić z siebie całą złość- czasami nie do odparcia ;)
Nie pozostaje nic innego niż ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć... 

Ps. 
Jeszcze dwie małe uwagi na koniec mojej pisaniny w tym temacie: po lekturze dwóch ostatnich odcinków, chcąc używać bardziej nieco fachowego słownictwa, śmiało możesz już mówić, że wiesz czym jest feedback afirmujący i feedback korygujący, o którym starałam się opowiedzieć w możliwie najbardziej przystępny i mam nadzieję skuteczny sposób ;)

...i jeszcze mała prywata: dziękuję mojemu Osobistemu Guru w tym temacie, za nieustającą inspirację. Dziękuję Ci Marcinku.

2 komentarze:

  1. Bardzo ciekawy post:))) Nigdy dosyć wiedzy w zakresie Komunikacji, która jest jednak bardzo trudną sztuką (zwykle w miejscu "trudną" używam innego słowa) :) Nie napisałaś o jednym: jak mają się do tego wszystkiego emocje? Wtedy gdy wściekłość osiąga zenit, zdanie zaczynające się od "No bo TY" jest mi bliższe niż zaczynanie zdania od JA....Moja teściowa mawiała: wyłącz emocje, myśl mózgiem. Jakaś recepta na to jest? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem napisałam i to nawet w dwóch miejscach :)) Czym innym bowiem jest łagodnie wspomniany przeze mnie opieprz na skutek "ulania się" jeśli nie uwolnieniem emocji właśnie? Nikt chyba nie ma potrzeby zjechania kogoś dokumentnie dla samej frajdy zrobienia mu przykrości. To jest właśnie ta cholernie trudna kwestia, w której teściowa miała rację: jeśli chcesz coś budować a nie po prostu siać spustoszenie- trzeba myśleć głową. W każdej innej sytuacji- niech szaleją emocje ;) Ja- pierwsza w szeregu wariatów -najlepiej wiem jak trudno je czasem ujarzmić... wszak spokój i trzeźwa ocena sytuacji to luksus tych, którzy stoją z boku... :)

      Usuń