czwartek, 14 lutego 2013

O malowaniu światłem słów kilka… i tym, co ma to wspólnego z Twoją praktyką?

Jak dziś pamiętam, pewien dzień kilkanaście lat temu, kiedy z moją przyjaciółką Izą Urbaniak robiłyśmy sobie nawzajem zdjęcia w pokoju hotelu Ibis. W użyciu był mój stary, analogowy Olympus, używany wcześniej wyłącznie do zdjęć z wakacji z cyklu „tu jestem na plaży, a tu pod wieżą Eiffla”.
TYM RAZEM po raz pierwszy jednak urządziłyśmy „prawdziwą sesję”! ;)  
Nie muszę dodawać, że skoro aparat analogowy (tak, tak- ten na film), to na rezultaty trzeba było chwilę zaczekać. Tym większa była nasza ich ciekawość i boleśniejsze rozczarowanie, kiedy gotowe odbitki trafiły już w nasze ręce… 
Szkoda, że nie zachowały się efekty, choć zapewne powinnam być za to wdzięczna. Skoro wówczas patrzyłyśmy na nie z dużym zażenowaniem- pewnie nie było zbyt dobrze ;)


Nie oznacza to wcale, że zaniechałyśmy dalszych prób! Każda z nas w kolejnych latach zbliżała się do fotografii, pozwalając jej zająć w swoim sercu stałe i niezwykle ważne miejsce. Każda, rzecz jasna na swój własny sposób. 

Iza oddała się tej pasji całkowicie czyniąc ją swoim zawodem. Dzięki ogromnemu zaangażowaniu, oraz niezwykłej wrażliwości w patrzeniu na świat, powstają prace, które podbijają serca miłośników fotografii oraz jury wielu, w tym także międzynarodowych konkursów. Jej urzekające zdjęcia możesz obejrzeć na blogu, stronie internetowej http://izabelaurbaniak.pl/ lub Fan Page na Fecebook’u .

Ja, z wiecznego braku czasu dzielonego pomiędzy rodzinę, pracę zawodową i masę nowych pomysłów do zrealizowania, a często też nazywając rzecz po imieniu- lenistwa, po aparat sięgam tylko od czasu do czasu. Za mało, tym niemniej zawsze z radością. Moje zdjęcia ubarwiają (taką przynajmniej mam nadzieję!) posty na tym blogu- również dzisiejszy rzecz jasna.


Dlaczego piszę o tym wszystkim? Oczywiście! Będę lobbować za Twoją aktywnością w tej materii, a konkretnie- za fotografowaniem przez Ciebie przypadków klinicznych. Nie jesteś w tym dobry? Przeczytaj wstęp raz jeszcze! Zawsze są jakieś początki. Kiedyś musi być ten pierwszy raz i w dodatku nie zawsze uwieńczony sukcesem. O technice napiszę może kiedyś, jeśli tylko dasz mi znać, że chciałbyś wiedzieć. Tymczasem chwila o tym, dlaczego warto:

1.   Po pierwsze dla siebie. Zdjęcia kliniczne robione na przestrzeni lat pozwolą zaobserwować Ci własny rozwój zarówno w samej technice fotografii, jak również, w jakości osiąganych efektów klinicznych.
2.   Po drugie- dla pacjenta.  Zadziwiające, jak szybko widząc w lustrze nowy, piękny uśmiech zapomina się jego wcześniejszą wersję sprzed „tuningu”. Do czasu obejrzenia zdjęć „przed i po”, pacjent nie jest w stanie docenić jak duża faktycznie zaszła zmiana. 
    Nie ma lepszej reklamy niż szczęśliwy z Twoich usług pacjent, będący pod wrażeniem własnej- jakże widocznej dzięki fotografiom- metamorfozy!


3.   Po trzecie: to znakomite narzędzie komunikacji z potencjalnymi pacjentami. Na bazie dotychczasowych przypadków „przed i po” możesz pokazać- np. na swoim Fan Page na Facebook’u (tu odsyłam do lektury ostatniego postu!), jakie efekty jesteś w stanie uzyskać. „Wow, nie wiedziałem, że takie małe licówki naprawdę potrafią zdziałać cuda!”. „Hmm taka mała korekta, a uśmiech zmienił się diametralnie”. Po takich przemyśleniach już krótka droga do „hmm a może też powinienem spróbować?”
4.   Po czwarte: dokumentacja- sprawa zdawałoby się oczywista, choć patrząc na faktycznie małą liczbę lekarzy korzystających z aparatu w gabinecie na co dzień- wciąż niedoceniana. W razie sporów (także prawnych), wątpliwości, dla własnych obserwacji. Fotografii nie zastąpi naprawdę żaden opis w karcie...


5.   Po piąte: to jedyna droga jeśli masz ambicje, aby publikować swoje prace, czy dzielić się własnymi doświadczeniami prowadząc szkolenia i wykłady. Nawet jeśli nie myślisz o tym dzisiaj, pamiętaj- dobrze mieć udokumentowane przykłady obserwacji przypadku na przestrzeni kilku lat…
6.   Po szóste wreszcie, choć nie ostatnie zapewne- aby opanować technikę, lub po prostu pokochać fotografię tak jak ja musisz kiedyś zacząć! Dlaczego więc nie od razu? Nawet jeśli na początku efekt daleki jest od Twoich oczekiwań. Najskuteczniejszy sposób nauki to praktyka!:)


A Ty? Na jakim etapie przygody z fotografią Jesteś? Nie otwartej jeszcze księgi, czy wręcz przeciwnie? Ponieważ to temat szczególnie bliski mojemu sercu będę wdzięczna, jeśli podzielisz się swoimi doświadczeniami i przemyśleniami w tej kwestii. 
Może dopiszesz kolejne punkty do mojej listy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz