czwartek, 17 stycznia 2013

Flash’em po oczach! Tylko czyich? …czyli jakie są właściwie powody by zaistnieć w internecie i kilka drobnostek, z których być może nie zdawałeś sobie sprawy


Co jakiś czas słyszę opinię, której treść sprowadza się do wspólnego mianownika: „nie potrzebuję internetu, ani całej tej marketingowej otoczki. Jestem po to, aby leczyć, a pacjenci trafiają do mnie wyłącznie z polecenia”.
Cóż mogę odpowiedzieć? Po pierwsze: to zależy jak postrzegasz marketing. Jeśli jako nabieranie pacjenta i wabienie go na -delikatnie mówiąc- nie do końca wysokiej jakości serwis, oraz niskie kompetencje „ubrane w płaszczyk” znakomitej kliniki, to masz całkowitą rację. Tego rodzaju działanie nikomu, a zwłaszcza nieszczęsnym pacjentom, potrzebne nie jest. Nie o takie „magiczne sztuczki” tu chodzi, nie taki marketingowiec straszny jak by się mogło wydawać ;-)
Mówisz, że pacjenci trafiają do Ciebie tylko z polecenia i chcesz żeby tak zostało? Miód na moje serce! Całkowicie się zgadzam...ale mam dla Ciebie jednocześnie pewną drobną informację. Tak na wypadek, gdyby dotąd umknęła Twej uwadze: świat stał się cyfrowy i nic nie wskazuje na to, aby cokolwiek zmieniło się w tej kwestii w najbliższej przyszłości. Co to dla Ciebie oznacza?
Internet stał się nowym źródłem polecenia. Nawet, jeśli Twój gabinet zarekomendowany został w czasie miłej pogawędki przy kawie w upalne popołudnie (eh, miło choć na chwilę wyobrazić to sobie, gdy za oknem śnieg!), jest wysoce prawdopodobnym, że jeszcze tego samego dnia wieczorem potencjalny pacjent wstuka Twoje nazwisko w przeglądarce internetowej swojego komputera, aby zdobyć więcej informacji. Czy rzeczywiście naciąganiem rzeczywistości będzie, jeśli znajdzie tam wiedzę o Twoim gabinecie, jakości i zakresie usług, dane kontaktowe, czy przykłady wykonanych prac klinicznych „przed i po”? Jeśli tak twierdzisz- zapewne masz rację, bo pewnie założyłeś, że byłaby to nieprawda…



Jeśli przeszedłeś do dalszej części postu zakładam, że zgadzasz się, iż jest w tym jednak trochę sensu.
Czas zatem na meritum. Temat jest rozległy, nie ma zatem innego wyjścia, iż rozmienić go na kilka odcinków. Zacznę od standardu, czyli strony www Twojego gabinetu
Przygotuj się na klika pytań:Po pierwsze: czy w ogóle taką stronę posiadasz? Mojego stanowiska w tej sprawie zapewne się już domyślasz: to punkt wyjścia i absolutne minimum Twojej obecności w internecie.
Masz? Znakomicie! Powstała przed dobrych kilku laty? Bardzo prawdopodobne, że czas najwyższy na jej nową wersję. Dlaczego?  Pozwól, że nieco zgłębię temat: Czy Twoja strona jest dynamiczna czy statyczna? Oho, a cóż to w ogóle znaczy? Czysto techniczne pytanie i takaż odpowiedź: strona dynamiczna to taka, która daje Ci możliwość samodzielnego wprowadzania zmian, takich jak aktualizacja informacji, umieszczanie zdjęć klinicznych „przed i po”, certyfikatów, dyplomów, opinii pacjentów czy czegokolwiek, co przyjdzie Ci do głowy, a wszystko to bez znajomości tajników języka do pisania stron (dasz wiarę, że coś takiego w ogóle istnieje? ;-)) .
Jeśli posiadasz stronę statyczną musisz korzystać z pomocy fachowców aby wprowadzić najdrobniejszą nawet zmianę. Jest jeszcze jeden problem.  Przez to że mało aktualną, nie tylko Twoi Pacjenci, ale nawet Google uzna ją tym samym za mało interesującą. Co to znaczy? Mówiąc w telegraficznym skrócie, bo sam temat pozycjonowania stron mógłby spokojnie zawładnąć treścią jednego postu- im więcej dynamicznie zmieniających się informacji, tym wyżej plasowana jest w wyszukiwarce Twoja strona. Czy to ma znaczenie? Owszem. Być pierwszym czy drugim, a trzydziestym piątym na liście robi sporą różnicę…

Czy Twoja strona nadal używa Flash’a? Hmmm a to co znowu? Ładnie (zapewne) przygotowana ruchoma animacja na Twojej stronie. Co w niej złego? Zmartwię Cię, ale zgodnie z tytułem dzisiejszego postu- nie wszyscy Twoim Flash’em ”dostaną po oczach”. Konkretnie zaś: skutecznie ominiesz coraz liczniejsze grono użytkowników iPad’ów, iPhone’ów  oraz innych smartfonów używających oprogramowania Android. Co więcej, wspomniany wcześniej Google też jest ślepy na tego rodzaju wdzięki, co ni mniej ni więcej oznacza iż nie czyta, a co za tym idzie: nie pozycjonuje w wyszukiwarce zawartych tam informacji.
Znawcy tematu powiedzą zaraz, że przecież da się już zainstalować Adobe Flash Player na Androidzie. Tak, pytanie tylko jaki procent użytkowników to robi. Nie wspominając już o fakcie, że użytkownicy  iPhone’ów nie zrobią choćby bardzo chcieli…


No i na koniec jeszcze jeden mały killer: czy Twoja strona posiada wersję mobilną, tzn. przewidzianą specjalnie dla telefonów komórkowych?
Nie wystarczy pozbyć się po prostu zgubnej technologii Flash? To niestety zbyt mało, jeśli chcesz, aby strona była naprawdę funkcjonalna i chętnie odwiedzana przez Twoich obecnych oraz przyszłych pacjentów. Oto trzy zasadnicze argumenty:
-długi czas ładowania się strony tradycyjnej: skutecznie zniechęci część odbiorców już na tym etapie
-prawdziwe wykorzystanie możliwości smartfona: to, czego na pewno nie posiadają tradycyjne strony internetowe, to różnorodne udogodnienia, jakie dają smartfony. Do dyspozycji jest sporo możliwości: aktywne przyciski połączenia telefonicznego, aktywne linki GPS, które korzystając z zainstalowanej mapy rozpoczną nawigację do Twojej kliniki, czy przycisk zapisujący dane gabinetu w książce telefonicznej (nawet z Twoim logotypem jako awatarem!).
-łatwość dostępu do różnych elementów strony: użytkownicy doskonale wiedzą, że obsługa nawet prostych stron internetowych na smartfonie bywa problematyczna. Strona przygotowana do wyświetlania na dużych monitorach pomniejszona do małych rozmiarów wyświetlacza, ma tak małe przyciski, że poruszanie się po niej staje się trudne. Projektując zatem mobilną stronę warto zadbać o duże i funkcjonalne przyciski.

Czas na przykłady. 
Zacznij od rzucenia okiem na własną, lub zaprzyjaźnione strony pod kątem wspomnianych przeze mnie uwag. Miałam okazję oglądać naprawdę piękne, animowane, pieczołowicie przygotowane serwisy www. klinik czy gabinetów, które po wyświetleniu na ekranie smartfonu stawały się królestwem chaosu. Nie zamierzam jednak szukać złych przykładów w cudzym ogródku. Posłużę się przykładem swojej strony firmowej. Zawartość się nie rozsypuje i jest czytelna, ale już animowany baner, który kiedyś wydawał się bardzo atrakcyjny, pozostaje na ekranie smartfona po prostu białą plamą. Chwilowo zatem wygląda na to, że szewc faktycznie chodzi bez butów ;-) Mój zespół pracuje nad tym od jakiegoś czasu, ale ponieważ postanowiliśmy przy okazji przebudować cały serwis- potrwa to zapewne jeszcze chwilkę.
Przykładem drugim- tym, który posiada dla odmiany odrębną wersję na smartfony jest ten blog. Po wpisaniu adresu: www.dentalespresso.blogspot.com w wyszukiwarce telefonu zobaczysz inny nieco układ strony, na samym zaś dole komendę: „wyświetl wersję na komputer”. Klikając na nią układ zmieni się na analogiczny do tego, który widzimy na ekranie zwykłego komputera.
Podsumowując: jeśli nie masz jeszcze strony internetowej zacznij myśleć o niej już dzisiaj! Jeśli będzie zapotrzebowanie (w razie czego daj znać) popytam tu i ówdzie o specjalną dentalespresso-wą ofertę na stworzenie takiego serwisu wśród zaprzyjaźnionych agencji. Jeśli masz stronę, która nie posiada wspomnianych przeze mnie funkcjonalności- niech nie spędza Ci to snu z powiek. Warto jednak jak myślę wiedzieć, na co zwrócić uwagę i czego wymagać od firm, które nie zawsze same wskażą Ci takie niuanse, za to bardzo chętnie przyjmą wynagrodzenie za wykonany serwis.
Teraz kolej na Twój ruch. Przyjemnego surfowania w cyberprzestrzeni! :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz